Część I
Jak grom z jasnego nieba spadła na mnie wiadomość, że Mama jest w szpitalu. Jeszcze wczoraj rozmawiałyśmy przez telefon. Trochę narzekała na bóle nóg, ale jak zwykle szybko przeszła do pytań o wnuków i właściwie cała rozmowa skupiła się na „oczkach w głowie babci Stasi”.
15 lat temu nie było telefonów komórkowych (przynajmniej ja go nie miałam) Skype? Sam Internet to było coś o czym się tylko czytało. Dlatego, te 200 km które dzieliło mnie od mamy sprawiało, że musiałam uzbroić się w niesamowitą cierpliwość. Każdy dźwięk telefonu wzbudzał jednocześnie lęk i nadzieję.
Aż usłyszałam diagnozę: złamanie szyjki kości udowej, mikrowylew, pacjent splątany. W moim tłumaczeniu: osoba niechodząca, żyjąca w swoim świecie, całkowicie zdana na innych.
Dzisiaj, pierwsze co bym zrobiła, to poprosiłabym Pana Google o pomoc. Ale owe 15 lat temu!
Rodzinna burza mózgów – ustalamy plan działania w pracach nad przygotowaniem mieszkania do przyjęcia Babci i opieki nad nią.
-
- Pokój – dobrze gdyby miała swój. Osoba leżąca choćby przy kwestii toalety, potrzeb fizjologicznych ma prawo do intymności.
-
- Łóżko – półtapczan syna za niski, musi być coś wyższego, najlepiej z regulowaną wysokością, unoszonym zagłówkiem- trudno przecież jeść na leżąco.
-
- Balkonik – lekarz wspomniał, że jak najszybciej powinna zacząć chodzić.
To wszystko- wtedy tak myślałam. Dzisiaj wiem, że była to tylko kropla w morzu potrzeb, które każdego dnia wciąż rosły i rosły. Ale i tak jestem dumna, że wówczas udało mi się to wszystko zorganizować w ciągu kilku dni. Oczywiście nie zrobiłam tego sama, pomagali mi nie tylko najbliżsi ale i przyjaciele, którzy przez kolejne 12 lat wspierali mnie w walce z chorobą Mamy i opiece nad nią. Dodawali mi otuchy w chwilach załamania, poczucia całkowitej bezradności a nawet rozpaczy, że to koniec, że dłużej nie dam rady tak żyć, nie poradzę sobie dalej w opiece nad Mamą i z samą sobą.
Jakże tu okazało się prawdziwe powiedzenie:
PRAWDZIWYCH PRZYJACIÓŁ POZNAJESZ W BIEDZIE.
Dziękuję Wam wszystkim, że byliście wówczas ze mną.
Ale, czy podziękuję Wam, za to że uległam Waszej presji by spisać to jak wyglądała moja walka o Babcię Stasię, ile przy tym popełniłam błędów, a ile dokonałam „ odkryć” w sposobach opieki nad osobą niepełnosprawną – to się dopiero okaże!